Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt

Witajcie😊

Recenzja 

Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt - Cherie Dimaline 
Premiera 30.07.2024r.
Wydawnictwo Rebis

Zdarza Wam się sięgać po książki, które normalnie są poza kręgiem Waszych zainteresowań? Takie, gdzie zarówno gatunek, tematyka jak i docelowy odbiorca kompletnie do Was nie pasuje? Jeżeli chodzi o mnie to rzadko, bo rzadko, ale lubię poeksperymentować w tej kwestii. Warto podjąć jakieś nowe wyzwanie, chociażby czytelnicze, wyjść ze swojej strefy komfortu i się przekonać czy dana książka będzie mi odpowiadać.
"Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt" ten tytuł raczej nie napawa optymizmem. Za to opis książki i jej oprawa to już wisienka na torcie.

"Masz szczęście, że mieszkasz w tym miejscu, w otoczeniu tylu ludzi. Wyobrażasz sobie świat bez swoich zmarłych? Byłabyś taka samotna, gdybyś nie miała nikogo przy sobie".

Winifred Blight wraz z ojcem Thomasem mieszka na cmentarzu Winterson. Ojciec pracuje w tutejszym krematorium, a jej mama umarła przy porodzie i jest pochowana praktycznie na ich podwórku. Dziewczyna w szkole jest pariasem. Wolny czas spędza na terenie cmentarza, gdzie przemierza alejki wzdłuż i wszerz. Przez cięcia budżetowe Win i jej ojciec mogą stracić dach nad głową. Ludzie zaczynają plotkować, o tym jakoby cmentarz był nawiedzony. Pojawiają się tacy, którzy twierdzą, że widzieli ducha. Organizator wycieczek "po nawiedzonym Toronto" zaczyna interesować się cmentarzem Winterson. Jeżeli wzrośnie zainteresowanie pochówkiem w takim sławnym miejscu, a do Winterson zaczną zjeżdżać wycieczki, to nawiedzony cmentarz może okazać się niezłym źródłem dochodu. To mogłaby być szansa, żeby Thomas nadal utrzymał swoją posadę i mieszkanie. Win dość sceptycznie podchodzi do tych plotek o duchu, dopóki sama oko w oko z jednym nie stanie. Phil to dziewczyna, która zginęła w pobliskim jarze. Jej duch zaprzyjaźnia się z Win i opowiada jej swoją historię. Teraz Win musi przewartościować swoje życie.

Akcja tej książki rozgrywa się na cmentarzu. Tak się składa, że niedawno czytałam "Życie Violette" Valerie Perrin i klimatem te dwie powieści są do siebie podobne. Tylko że tutaj mamy do czynienia z fantastyką młodzieżową z elementami paranormalnymi, a we wspomnianym "Życiu Violette" nie. To refleksyjna powieść o życiu, przemijaniu, żałobie i potrzebie bliskości. Każdy na swój sposób radzi sobie z żałobą, samotnością. I tak naprawdę nie ma na to złotych środków. Autorka sprytnie wplotła w tę historię Mit o połówkach Platona. Nigdy o nim nie słyszałam, więc to było dla mnie zaskoczenie. Tak jak pełna obaw podchodziłam do czytania tej książki, tak teraz mogę stwierdzić, że zupełnie nie potrzebnie. To było ciekawe doświadczenie przeczytać coś z zupełnie innej beczki.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Rebis.

Miłego dnia🤗☀️☕

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lepsza siostra

Koniec jest początkiem

Bestseller